Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
03/12/2016 - 10:35

Poeci Sądecczyzny: Wiesław Kolarz

Najbardziej sądecki z sądeckich poetów. Trzeci po omawianych w tym cyklu Adamie Ziemianinie i Andrzeju Warzesze członek grupy literackiej „Tylicz”. Znakomity recytator poezji. Poeta, który nie dbał o publikowanie swoich tekstów w osobnych tomikach. Dziennikarz, publicysta, przez dwadzieścia osiem lat związany z „Gazetą Krakowską”. Miłośnik gór, Beskidu Sądeckiego, Pienin i Gorców, mimo przeciwności losu, jakie w dzieciństwie zgotowała mu choroba Heinego Medina. Solidny, prawy człowiek – jak go określali znajomi i przyjaciele.

Wiesław Kolarz urodził się 19 maja 1945 roku w Nowym Sączu w centrum miasta, przy ul. ks. Piotra Skargi 5, w rodzinie mieszczańskiej. Był uczniem I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Długosza, a jego polonistką zasłużona dla sądeckiej oświaty Zofia Oleksówna, która odegrała – jak wspomina – ważną rolę w jego recytatorskiej pasji. Dzieciństwo i młodość spędził nad Dunajcem i Kamienicą. Często później wracał do tej krainy, chociaż nie była to typowa Arkadia, a okres trudnych doświadczeń: śmierć ojca, ukochanej ciotki Marysi, choroba, wracał w poezji i we wspomnieniach: „Wszyscy byliśmy prowincjuszami i to haftowaliśmy na swoich sztandarach już w Krakowie. Ciągle czułem się w tym moim wyśnionym, wymarzonym Krakowie przybyszem z prowincji. Nie dlatego, że nie umiałem się znaleźć, ale dlatego, iż wszystkim chciałem opowiedzieć, skąd przybyłem. […] Uciekłem z podwórka małego na inne, większe podwórze. Chciałem jednak szczekać po swojemu. […] Człowiek piszący powinien pamiętać o miejscu, z którego wyszedł. Nie wolno zacierać śladów. Jestem krakusem z wyboru, ale w sercu jestem sądeczaninem, a z rodzinnej tradycji… trudno to opowiedzieć. Uznaję się za drobnomieszczanina, i to jest również wartość, z której powstała moja poezja”    (Beata Salomon-Sałata Wielka inwentaryzacja. Rozmowy z poetami… Kraków 1999).

Do Krakowa przyjechał na studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w roku 1963. Zamieszkał w II Domu Studenckim Żaczek, zafascynowało go życie kulturalne i artystyczne studentów. Założył i prowadził wspólnie z Olimpią Napolską (później żoną) Teatr Poezji „Sowizdrzał”, recytował wiersze, rozpoczął twórczość poetycką. W 1968 roku debiutował w „Życiu Literackim” jako poeta, w 1973 roku opublikował pierwszy tom poezji pt. Ballady prowincjusza. Po studiach na krótko zatrudnił się w wytwórni witraży jako instruktor kulturalno-oświatowy, by na pięć lat przejść do Zarządu Wojewódzkiego Związku Młodzieży Wiejskiej na stanowisko animatora kultury.

Został przewodniczącym Krakowskiego Oddziału Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy i wiceprzewodniczącym Rady Krajowej KKMP. Publikował m.in. w „Głosie Młodzieży”, Zarzewiu”, „Echu Akademickim”. Zdobywał szlify rasowego publicysty. W 1973 roku podjął pracę w „Gazecie Krakowskiej”, z którą był związany do końca życia (tu pełnił różne funkcje: sekretarza redakcji, zastępcy redaktora naczelnego, kierownika działu kulturalnego). Redagował m.in. satyryczną rubrykę „Kadyceusz”. 19 kwietnia 2001 roku otrzymał nagrodę Stowarzyszenia Dziennikarzy RP „Złotą Gruszkę”.

Pod koniec życia miał poważne problemy zdrowotne. Skarżył się na cukrzycę, kłopoty z sercem, z oddychaniem. Zmarł 22 listopada 2001 roku. Zgodnie z ostatnią wolą ciało jego zostało skremowane. Część prochów pochowano na cmentarzu w Batowicach w Krakowie, a część rozsypano w Dolinie Roztoki koło Rytra, u stóp jego umiłowanej góry Radziejowej. W symboliczny zatem sposób powrócił w Beskid Sądecki, tak jak wcześniej Jerzy Harasymowicz w Bieszczady (tam bowiem rozsypano jego prochy).

Wiesław Kolarz – jak wspomniałem – nie przykładał wagi do druku swoich wierszy. Poza wspomnianym debiutem ukazał się jeszcze za jego życia jeden niewielkich rozmiarów tomik pt. Nic, nic i koniec w Krakowie, w 1996 roku w cyklu Oficyny Konfraterni Poetów Jacka Lubart-Krzysicy w Domu Kultury Podgórze. Po jego śmierci natomiast Olimpia Napolska-Kolarz, żona poety opublikowała obszerny, bo liczący  ponad 550 stronic, zbiór wierszy Czekam z posłowiem Stanisława Dziedzica pt. Liryk szyderca. Znalazły się tutaj teksty rozproszone przez lata w różnych czasopismach, a także utwory, które pozostawały w rękopisach, nigdzie niedrukowane, o bardzo intymnym, osobistym charakterze. Zostały one podzielone na następujące cykle: Cafe imperial (Kolarz nosił się z zamiarem wydania takiego tomiku), z bajek dla Olimpii, Mijam, Żadnych wierszy.

Autor Ballad prowincjusza miał dość sceptyczny stosunek do misji poety, roli poezji. Uważał wręcz, że skończyła się ona w XIX wieku, wraz z Dziadami, mistycyzmem: „poezja ma proste zadanie – twierdził – powinna towarzyszyć ludziom”. […] „prawdziwa poezja nie powinna spełniać żadnych funkcji. Poezja jest wartością sama dla siebie” (to w cytowanym wyżej wywiadzie). Wśród swoich mistrzów wymieniał m.in. Tuwima, Gałczyńskiego, Lechonia, Grochowiaka i… oczywiście Harasymowicza.

Rozpoczął twórczość jako poeta prowincji, małych miasteczek, nie tylko na Sądecczyźnie. W przeciwieństwie do zaangażowanych zwolenników Nowej Fali jego wiersze mają charakter bardzo osobisty, dotyczą osób najbliższych: rodziców, ojca, matki, dziadków i… żony. Jej poświęcony jest cały cykl z bajek dla Olimpii. Przyznać muszę, że mają one charakter bardzo osobisty, bardzo intymny. Demonstrują podstawowe uczucia: miłość, tęsknotę, żal, smutek. Nie zawsze są to teksty najwyższej próby, co łatwo wytłumaczyć tym, że w zasadzie nie były przeznaczone do druku, a stanowiły swoisty sposób rozmowy między małżonkami.

Sądecczyzna jest wszechobecna w poezji Wiesława Kolarza. Raz po raz wracają realia miasta Nowego Sącza, nazwy ulic (Jagiellońska, Grodzka, Kunegundy, dzielnic (Piekło, Wólki), obiektów (klasztor, „Cafe Imperial”, Ratusz), rzeki (Dunajec i Poprad). Z tekstów poety można wręcz odczytać ślady jego wędrówek po Sądecczyźnie, a więc Rytro, Radziejowa, Łomnica. Parchowatka, Piwniczna. Nie ogranicza się zresztą do Sądecczyzny. Mimo utrudnień fizycznych zapuszcza się w Pieniny (Homole, Szlachtowa, Durbaszka  ) i w orkanowskie Gorce (Poręba Wielka). Pojawiają się postaci charakterystyczne dla tutejszego krajobrazu: Malarz Nikifor, Prorok z Łabowej. Napisał sporo pięknych wierszy o przyrodzie, potwierdzających jego fascynację naturą.

Poezja Kolarza jest prosta w wyrazie artystycznym. Autor nie sili się na wysublimowaną leksykę, nie poszukuje w słowie drugiego dna, nie gromadzi wyszukanych metafor, choć jeśli trzeba, potrafi napisać „zwinne kolibry kropel”, „stare zmarszczki ulic” czy „samolot chmur”. Sporo uwagi poety obok przyrody zajmują pory roku, Święta Bożego Narodzenia i Święta Wielkanocne oraz związane z nimi zwyczaje i obyczaje oraz nastrój, nastrój, który pamięta jeszcze z dzieciństwa. W wierszu Świetliki napisze: „wszystko słyszę | wszystko widzę | choć mnie tam | już nie ma |”. Wspomnienia, powroty nad Dunajec, są stałym aspektem w twórczości Kolarza. Zresztą używa  tego terminu wprost: „wychodzę ze wspomnień”, „kolorowe wspomnienia” (Nic) czy tytuł wiersza Wspomnienia. Epizodycznie odnotowujemy w tej poezji również Kraków. Nie jest wprawdzie miasto pod Wawelem tak wyeksponowane jak u Harasymowicza, nie tak baśniowe.

Wybrane tutaj wiersze pochodzą z następujących źródeł: Wiesław Kolarz, Czekam (Kraków 2003): Prowincja, „Imperial”, Sądeckie ulice, Wspomnienie; Wiesław Kolarz, Nic, nic i koniec (Kraków 1996): Czy to już śnieg, Amen.

Bolesław Faron

**

Prowincja

Lubię małe miasteczka

te ezoteryczne rynki

pokazujące wszystkim jęzor

że wcale nie są gorsze od Krakowa

lubię je

w Grybowie i Jordanowie

Lanckoronie i Kalwarii

Krościenku i Tymbarku

Szukam tam zawsze

pod wieczór płomyka

naftowej lampy

przy której proboszcz, lekarz

aptekarz i notariusz

grają w wista

Przy której panny wzdychają

do marzeń

a zasuszone kwiaty

nadziei

żony

mrą na chwilę

na fluksję wspomnień

Lubię małe miasteczka

choć dzisiaj

pachną tylko naftaliną

i zasuszoną

lawendą czasu

Na rynkach

kapią łzy pożałowanych pieniędzy wszystko co było dobre

leży w zasypanej kurzem skrzyni

niespełnienia

Ale gdy zmierzch

przeinacza się w sen

wychodzą na spacer

proboszcz, lekarz

aptekarz i notariusz

prowadzą za sobą

tę prowincję

na smyczy

w pola wyobraźni

na mistyczny spacer

A potem grają, grają

o łut pamięci

„IMPERIAL"

Przyjaciołom moim

Leszkowi, Wackowi, Lidce i Baśce

W Nowym Sączu nikt nie chce

Słuchać starych legend

Prezydent prezydenci

Wojewoda wodzi

To co było w Dunajcu

Odpływa na łodzi

Śnieżynką o zmierzchu

Z „Imperialu" gwar słychać

dźwięczą filiżanki

Adam truje o truciu

Staszek w głos się śmieje

Andrzej wrzeszczy

a w progu staje właśnie Stramski

i tubalnie ogłasza

że nic się nie dzieje

Major Rose-Rustecki

świntuszy kawały

Panienki mu się mylą

z ułańską piosenką

Pachnie kawa i słowa

wzbierają poezją

Wchodzi Tadek Szczepanek

z ikoną pod rękę

Marzenia dym unosi

Nadzieje się kłębią

Leszek nerwowo nowe

rozgrzebuje wiersze

Mimo zimy jest ciepło

I każdy od nowa

usiłuje zapłacić za swe

Głupie serce

Sny strzępią się po nocach

czas gubi się w latach

Jagiellońska nie taka

i Sącz już nie taki

A my jak rozsypane

po bezdrożach pióra

Ciągle nocą wracamy

do swojej Itaki

Sądeckie ulice

Ulica Jagiellońska

nie prowadzi już do nieba

nie spotyka się tu

przyjaźni

nie otwiera

żadnych furtek nadziei

Kunegundy nie wiedzie

do nikąd

za miasto

w świat za oczy

Nie ma już

gęsich plant

ani maślanego rynku

ani Parku Strzeleckiego

Choć ratusz dumnie stoi

nie ma już tego

głównego rynku

który po przepiciu

telepał się z zimna rano

pod kasztanem

zanim otworzą pierwszy bar

na Krakowskiej

Planty jeszcze oddychają

w środku miasta

Tu siedzieli trzej przyjaciele

- mówię do żony -

Mój dziadek, dziadek Tomka

Maszynista Kolei Wiedeńskiej Scheuer

I pan Grzywacz

Wspomnienie

Nad Szlachtową

nad Jaworkami

zbierają się cienie

Łemków

każdego wieczoru

zapalają watrę księżyca

przysiadają mgłą

na polanach

buszują po halach

śpiewają nad Białą Wodą

Ze szczytu Durbaszki

widać nocą

jak czas broczy

krwawą kaliną

wiatrem zapomnienia

Tylko święci

ze skradzionego

ikonostasu

nie odczuwają lęku

CZY TO JUŻ ŚNIEG

Pusto jest w moim domu

W dolinie wyobraźni

liście starzeją się

nie podlewane od lat

od gór wieje popiołem

rzeka wytrzeszcza kaprawe oczy

i cisza

na wiolonczeli wiatru

fałszywie gra

dom który umarł nagle

na zawał pamięci

pamięć która stanęła

ością w gardle czasu

czas obrany z godzin

jak pomarańcza

pusto jest na drogach

choć nie zamarzły jeszcze

ślady płóz

AMEN

Prosimy, Panie

daj nam wiarę

siłę by przeżyć

życie mądrzej

i szarym ludziom

zrzuć pieniądze

a władzy daj

komórki szare

A gdy przeminą

ślady burzy

spraw by w tym kraju

nikt nie tchórzył

Wiesław Kolarz







Dziękujemy za przesłanie błędu