Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
15/10/2017 - 14:05

Leszek Zegzda: Co wolno pniokowi, o tym ptok może tylko pomarzyć. Co dopiero imigrant...

- Każdy pragnie być u siebie. Ktoś powie - truizm. Ale to głęboka prawda o dążeniu do poczucia bezpieczeństwa i akceptacji. Tymczasem terytorium, nie tylko geograficzne, ale i kulturowe, bywa chronione z determinacją i grupy, które nabyły swoje prawa własności „przez zasiedzenie”, mają naturalną skłonność do dyktowania wszystkim innym miejscowych prawd i praw - przed III Kogresem Kultury Regionów pisze Leszek Zegzda.
Leszek Zegzda, Fot. Tomasz Kowalski

Na Sądecczyźnie funkcjonuje jeszcze taki tradycyjny podział ludzi ze względu na stopień ich zżycia ze wspólnotą. Są więc pnioki – tutejsi od pokoleń, następnie krzoki – dzieci przybyszów, które urodziły się już na „naszej” ziemi. I wreszcie ptoki - wędrowcy, których rozmaite okoliczności rzuciły w te okolice. Ten podział wyznacza pewną hierarchię. Co wolno pniokowi, o tym ptok może tylko pomarzyć. Z jednej strony to naturalne, bo ufamy ludziom, których znamy wiedzą nie tylko o nich samych, ale także o ich przodkach.

Jednakże inny punkt widzenia każe dostrzegać, że bardzo często właśnie przybysze, którzy widzą nas obiektywnie, dostrzegają sprawy dla nas już… przezroczyste. I inspirując swoją tajemniczą innością, odmieniają, rozwijają, ożywiają… Łatwo jednak zapominamy o tej użyteczności i ożywczości, którą niesie przyjmowanie do grupy człowieka z zewnątrz. Dlatego wciąż jeszcze w naszych małych ojczyznach czasem tak trudno być… ptokiem.

Trzecią edycję Kongresu Kultury Regionów poświęcimy zatem refleksji na temat pewnych „zdolności” dziedzictwa kultury tradycyjnej, których pobudzanie i kształtowanie daje szansę żywego trwania. Mowa będzie między innymi o zdolności pozytywnej emanacji i wchodzenia w międzykulturowy dialog, o zdolności odzyskiwania utraconych członków społeczności, scementowanej przez specyficzne dziedzictwo, a także o zdolności asymilowania przybyszów z zewnątrz, która we współczesnej dobie jest prawdziwym wyzwaniem. Wyzwaniem, ale także szansą!

Bo tytułowi „noworodacy” to nie tylko, a nawet nie przede wszystkim cudzoziemcy. Jest to grono barwne, różnorodne i nietuzinkowe, które dla mocnych tożsamości lokalnych nie stanowi zagrożenia, a może być odświeżające i ubogacać skarbiec wspólnoty. Pewne jego zasoby przeżywają bowiem renesans w świadomości dziedziców właśnie za przyczyną „obcych”, dla których są zaskakujące i ciekawe, widziane oczyma „innych”, stają się na powrót niezwykłe i fascynujące.

I tak dochodzimy do fenomenu transmisji, która nadaje dziedzictwu nowy wymiar. Bo dopiero w kontakcie z „innymi” mamy okazję pokazać siebie: swój obraz świata, system wartości, specyficzne cechy naszej zbiorowej wyobraźni. Tak genius loci staje się genius fecunditatis. Budzi reakcje: odrzuca lub uwodzi, skłania do dyskusji, staje się platformą porozumienia. W tym sensie dyskusja o dziedzictwie może być odpowiedzią na współczesne problemy. Bo kultura umiera bez dialogu. A dialog wymaga otwartości partnerów, którzy wzajemnie uznają swoją równorzędność.

Leszek Zegzda, członek zarządu województwa małopolskiego







Dziękujemy za przesłanie błędu