Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
06/10/2017 - 08:15

Dobra książka. Sądeczanin poleca: "Jądro ciemności" (5)

„Jądro ciemności” – podróż Marlowa w górę rzeki Kongo nie przypomina turystycznej eskapady, trudno ją nawet nazwać misją handlową, bo pieniądze dla bohatera nigdy nie były celem samym w sobie. Zstąpienie w głąb dziewiczej puszczy przypomina zejście do piekieł, a sam Marlow powiada: „ ta podróż rzuciła rodzaj światła na wszystko wokół mnie – i na moje myśli.”

- Umierali powoli - to nie ulegało wątpliwości. Nie byli nieprzyjaciółmi, nie byli zbrodniarzami, nie zostało w nich już nic ziemskiego - były to tylko czarne cienie choroby i głodu, leżące bezwładnie w zielonawym mroku. Ściągnięci ze wszystkich zakątków wybrzeża na podstawie legalnych kontraktów, rzuceni w nieodpowiednie warunki, żywieni nieodpowiednią strawą, osłabli, stali się niezdolni do pracy; pozwolono im wreszcie odpełznąć i wypoczywać. Te konające postacie były wolne jak powietrze - i prawie równie niematerialne.

- Przechodziłem jednak przez kilka opuszczonych wsi. Jest coś wzruszająco dziecinnego w ruinach ścian z trawy. Dzień po dniu słyszałem za sobą tupot i szelest sześćdziesięciu par bosych nóg, a każda para dźwigała sześćdziesięciofuntowy ciężar. Rozbijanie obozu, gotowanie, sen, zwijanie obozu, marsz. Od czasu do czasu znajdowaliśmy Murzyna spoczywającego w wysokiej trawie blisko ścieżki - tragarza, który padł martwy w uprzęży, a obok niego pustą tykwę na wodę i długi kij. Wielka cisza naokoło nas i w górze. Niekiedy wśród spokojnej nocy drganie dalekich bębnów, to wznoszące się, to opadające drganie rozległe i słabe; dźwięk dziwaczny, pociągający, wymowny i dziki - o znaczeniu może równie głębokim jak dźwięk dzwonów w kraju chrześcijańskim.

- Podróżował ze mną także pewien biały, niezły człowiek, ale nieco zbyt otyły; miał przy tym nieznośny zwyczaj: mdlał na rozpalonych zboczach, w odległości całych mil od najmniejszego skrawka cienia i od wody. Przyznacie, że można się czuć rozdrażnionym, kiedy trzeba trzymać własną marynarkę niby parasol nad czyjąś głową, póki ten ktoś nie przyjdzie do siebie. Nie mogłem się raz powstrzymać od zapytania, po co on się tu w ogóle wybrał. - Żeby zarobić pieniądze, naturalnie, a cóż pan sobie myśli? - odrzekł pogardliwie.

- Potem dostał gorączki i trzeba go było nieść w hamaku zawieszonym na tyce. Ponieważ ważył dwieście dwadzieścia cztery funty, miałem ciągle awantury z tragarzami. Narowili się, uciekali, wymykali się ze swymi jukami w ciemność - coś zupełnie podobnego do buntu. Tedy pewnego wieczoru wyciąłem do nich po angielsku mowę z gestami, z których ani jeden nie uszedł sześćdziesięciu parom oczu patrzących we mnie, i następnego dnia wyprawiłem hamak jak się patrzy na czele karawany. W godzinę później natknąłem się na ten cały interes porzucony w krzakach - na mego towarzysza, hamak, jęki, kołdry, przerażenie.

Cytaty pochodzą z powieści Josepha Conrada, czyli Józefa Teodora Konrada Korzeniowskiego pt. „ Jądro ciemności”, wyd. GREG

Opr. Jordan, Fot. idena.pl







Dziękujemy za przesłanie błędu