Dobra książka. Sądeczanin poleca. Ewa Andrzejewska "Maryan. Powrót" (7)
5 kwietnia 2012. Maryan napisał w Life: Wkrótce stamtąd zostałem wysłany do fabryki amunicji w Gliwicach. Z Gliwic w styczniu1945 ewakuowali nas do Blechhammer. Szliśmy tam bardzo długo.
Tam był totalny bałagan, bo blisko byli już Rosjanie. Niemieccy żołnierze pilnowali nas tam, siedząc w wieżyczkach strażniczych. Mieli automatyczną broń maszynową. Drugiego dnia naszego pobytu zaczęli strzelać do nas, kiedy staliśmy na polu. Strzelali seriami i zabili wiele osób. Dostałem siedem kul w prawą nogę. Wieczorem znajomi więźniowie ściągnęli mnie z placu.
Cztery dni później obóz został wyzwolony przez Rosjan. Zostałem przewieziony do Częstochowy i tam amputowano mi prawą nogę. Przed operacją podano mi wódkę. Potem miałem jeszcze wiele zabiegów, żeby usunąć pogruchotane kości z twarzy.
W przyfrontowych szpitalach radzieckich pod rany zakładano płaskie pudełeczka, wymiarem większe od rany, napełnione tartym czosnkiem i cebulą pół na pół. W oparach czosnku i cebuli rany goiły się szybko, nawet te najgorsze. Skończyła się wojna.
14 czerwca 2012. Przyjeżdża Anda Rottenberg w sprawie wrześniowej wystawy Void. Oglądamy u Krzysztofa w garażu jeszcze nie rozpakowany ładunek z Nowego Jorku. Anda od razu wymyśla, że dla tych rzeczy z mieszkania Maryana i Annette trzeba zrobić pomieszczenie między czterema kolumnami bimy w Synagodze. Obić to ściankami i można będzie tam zaglądać przez „okna”.
Anda głośno myśli: nie trzeba wszystkiego rozpakowywać, część niech zostanie w pudłach - dopiero przyjechało. Manhattan Transfer.
Odwijam kilka zawiniątek. Znajduję kolorowe metalowe talerzyki. Jadłyśmy z nich śniadania u Annette. Bajgle z łososiem, zimna owsianka i nasze długie, długie rozmowy…
Są figurki ze stołu. Malowane przez Maryana drewniane figurki. Lis i Kot z bajki o Pinokio.
11 sierpnia 2014. Pierwszego dnia naszej wizyty na Manhattanie, Annette powiedziała:
Jak Maryn był już bardzo chory, spytałam się go, co by zrobił, gdyby miał dużo pieniędzy.
Odpowiedział mi:
Mam marzenie, jak kiedyś miał Martin Luter King.
Założyłbym dom, w którym mogliby mieszkać ludzie tak chorzy jak ja.
Żeby mieli opiekę,
nie bali się
i mogli malować.