Dobra książka. Sądeczanin poleca. Ewa Andrzejewska "Historia z Piekła rodem" (6)
Janina F: w 43 mieszkaliśmy na Żywieckiej 20. Była tam skrzynka kontaktowa dla partyzantów. Mój ojciec miał warsztat stolarski na piętrze od strony ganku. Prawdopodobnie doniósł folksdojcz T. Weszło gestapo do nas; nazwisko i pan idzie z nami. Zabrali ojca na Pijarską do więzienia. Był zakładnikiem; Niemcy rozstrzelali razem z czterdziestoma innymi więźniami w Słopnicach. Tatuś nie miał palca i ręki. Dlatego brat rozpoznał go przy ekshumacji.
Tadeusz Z: waliły katiusze. Słychać było Hura! Hura! Krzyki dochodziły od strony Grybowa. Pierwsi pojawili się Kirgizi, a dopiero za nimi wkraczali Ruscy do miasta. Na przedzie na koniach Kozacy grali na harmoniach. Obok nich na koniach dziewczyny. Były piękne, młode i cycate. Potem kąpały się w Kamienicy, a oni pławili konie. One ubierały zdobyte halki i biżuterie. Coś cygańskiego i wschodniackiego w nich było. Nad Kamienicę przychodziły Rosjanki ze szpitala. Kąpały się w koszulach, albo nago. Jako chłopaki je podglądaliśmy. Ruscy byli różni. Pilnowali ich oficerowie, żeby nie rozrabiali. Ale w rynku rabowali sklepy. Takiego jednego rabusia zastrzelił ich oficer.
Stanisław H: a przed bramą leżał oficer niemiecki z lornetką. Chciałem ją wziąć, ale ktoś lornetkę kopnął i zabrał. Już było słychać artylerię ruskich, szli od Grybowa. U nas w bramie stała jednostka SS- manów. Byli tacy młodzi i przystojni, nic się nie bali. Przechodziliśmy obok nich. Oni nie mieli stracha. Nie mieli wyjścia, bronili się do ostatniego. Ruskie też nie mieli stracha. Na następny dzień wszyscy leżeli zabici na placu naprzeciwko. Ruskie z Polakami już szabrowali. Jeden Rusek chciał odebrać mi bumagi, straszył pepeszą, ale byłem na rowerze i nie dał rady. Akurat koło tego okrąglaka jechał chłop na rowerze. Miał zegarek i Rusek mu chciał go zabrać. Nie dał rady i wpakował chłopu serię w brzuch.
Barbara L: chowałyśmy się po piwnicach. Modliliśmy się. Kobiety krzyczały. A dzieci bawiły się w tym wszystkim. Z Górki Stanka zjeżdżało się na sankach obok jednego zabitego. Miał list w kieszeni od matki. Czy ktoś napisał do niej co z synem? Potem go zabrano, ale przedtem ludzie sobie wzięli jego ubranie i buty. Bawiliśmy się obok, tak dziwnie było, ale bawiliśmy się.
Po wojnie
nic tu nie było,
a chciało się żyć
prawie na każdym podwórku, pod każdym domem były ławeczki albo schodki i tam się gadało, opowiadało się, co się wydarzyło.
Wszyscy nam powiedzieli:
bramy były otwarte, nikt nie zamykał domów na klucz;
teraz nikt już nie pożycza od sąsiada ani szklanki cukru, ani szczypty soli.
Cytowane fragmenty pochodzą z książki:
„Historia z Piekła rodem”
Redakcja: Ewa Andrzejewska
Wyd. Stowarzyszenie Maryan, Flexergis 2017