Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 18 kwietnia. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Goœcisławy
27/03/2018 - 09:20

Dobra książka. Sądeczanin poleca. Ewa Andrzejewska "Historia z Piekła rodem" (2)

Ewa Andrzejewska, emerytowana architekt, choć gdańszczanka z urodzenia „wrosła” w Nowy Sącz na dobre. Na kartach papieru utrwala miasto już nieistniejące, ale wciąż tkwiące w pamięci mieszkańców. Zwłaszcza starszego pokolenia. Ratuje od zapomnienia wspomnienia mówione z sądeckiej dzielnicy Piekło. Pomysłodawczyni i realizatorka projektu „Historia z Piekła rodem” zaktywizowała lokalną społeczność i zapisała historię mówioną miejsca, które, podobnie jak warszawska dzielnica Praga, miało swoją odrębność i może stać się atrakcją turystyczną Nowego Sącza. Ewa Andrzejewska znalazła się w gronie osób zgłoszonych do tegorocznej, szóstej, edycji konkursu o nagrodę im. ks. prof. Bolesława Kumora w kategorii ”Sądecki autor”.

Jak wynika ze wspomnień Getzela Gustawa, sprzed stu lat, początek Lwowskiej od Rynku w dół nazywał się Bramą do Piekła albo Bramą Piekielną.  

*

Stanisław J.: urodziłem się piętnastego kwietnia 1927 roku w Wielki Piątek na Gwardyjskiej. Stał tam drewniany dom z ogrodem do Kamienicy, około dwadzieścia arów. Babcia kupiła to gospodarstwo z licytacji od Chwalibogów. Były tam inspekty z pomidorami i sałatą; prawdziwe ogrodnictwo. Babcia hodowała dwie krowy. Od najmłodszych lat musiałem pracować. Nie miałem czasu na zabawę.
Babcia wynajmowała dom Żydom i Polakom. Dwa mieszkania z pokojem i osobną kuchnią oraz pięć mieszkań o długości pięć na trzy metry, gdzie pokój z kuchnią był razem. Mieszkały tam rodziny, nawet z dziesiątką dzieci. Przeważnie to byli Polacy. Dużo nieformalnych małżeństw z nieślubnymi dziećmi; zwykły margines.
Dziadka nie pamiętam. Pojechał na odpust św. Kingi do Starego Sącza, tam popił, wrócił dorożką i umarł nagle na ganku. Miał ponad pięćdziesiąt lat.
Ojciec był konduktorem. Jeździł do Suchej Beskidzkiej, Krakowa, Jasła, Tarnowa i Krynicy.
Było nas sześcioro dzieci. Ja jestem najstarszy. Z wszystkich, to tylko z Tadeuszem żyjemy. 

Henryka K.: urodziłam się w 1930 roku. Chodziłam przed wojną do szkoły ulicą Gwardyjską przez Stare Piekło. Sami Żydzi mieszkali od starej lipy na rogu Krańcowej aż do Placu Piekło przy Lwowskiej. Jak szliśmy, to robiliśmy im hałas. Na żelazne koła od rowerów zakładaliśmy zakrzywiony drut. Gwardyjska była bitą drogą, z rynsztokiem wyłożonym kocim brukiem. Po tym rynsztoku całym pędem biegaliśmy z kołami. Żydzi mieszkali w malutkich, drewnianych domkach, które przylegały do rynsztoka. Okna mieli przy samej ziemi. Straszny jazgot tymi kołami im robiliśmy. Zanim wyskakiwali z krzykiem na ulicę, to my już byliśmy na placu. Przebiegaliśmy przez targ, gdzie sprzedawano słomę do sienników.
Do naszej szkoły chodziły Żydówki. Ale nie w soboty. Czasem bawiłyśmy się razem. Najczęściej  wymieniałyśmy z nimi jedzenie, chociaż nic specjalnego nie miały. Nie myślało się o jedzeniu specjalnie, ale po drodze wpadało się po bułkę albo precla do piekarni na Lwowskiej. 

Cytowane fragmenty pochodzą z książki:

„Historia z Piekła rodem”

Redakcja: Ewa Andrzejewska

Wyd. Stowarzyszenie Maryan, Flexergis 2017







Dziękujemy za przesłanie błędu