Dobra książka: Andrzej Stasiuk, "Wschód" (4)
Jaka to męka, mówi rano. Szura i postękuje. Otwiera drzwi i wpuszcza poranne światło. Jaka, pytam. Że tak musisz jeździć, odpowiada. Mówię, że lubię. Ona nigdy w życiu, a teraz to już w ogóle. Nigdy nigdzie. Raz do sanatorium ze czterdzieści lat temu. Czterdzieści? Więcej. Ze trzy razy syna odwiedzić. Tyle. Teraz tylko dziesięć kroków tam i dziesięć z powrotem z tym szuraniem. Jakby ciało w końcu dało za wygraną ze strachem przed nieznanym. Jakby strach je w końcu przeżarł. (…). Robię sobie kawę i wychodzę w światło poranka. Idzie za mną. Słyszę szu-szu-szu. Mówi, żebym włożył kapcie, bo się zaziębię. Odpowiadam, że nie lubię, nigdy nie lubiłem i nie miałem. Tak jak zawsze lubiłem jeździć i jeździłem. Patrzy na moje bose stopy i widzę, jak wstrząsa nią dreszcz. Jest bezradna. Może tylko mówić, żebym nie chodził boso i tyle nie jeździł. Nie w nocy, nie wtedy, kiedy jest zimno, w ogóle. Już tylko to może dla mnie zrobić. Dreptać w ślad za mną, gdy się zjawiam, i powtarzać, że się zaziębię. Nic więcej. Opatulona w swetry w środku sierpnia. Dziesięć kroków tam i dziesięć z powrotem. Wkoło. W żaden sposób nie może dostać się do mojego życia. Tylko te kapcie i czy w samochodzie, gdy tak jadę, jest wystarczająco ciepło. Mówię, że to nie ma sensu, że już się nie zmieni. Chyba że gdy osiągnę jej wiek, to zacznę marznąć i zacznę się bać, i wtedy opatulę się i przestanę wychodzić z domu.
Andrzej Stasiuk, „Wschód”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014
Wybór fragmentów: BP
Zapraszamy do kontaktu odnośnie doboru książek do prezentacji: [email protected]