Zderzenie na drodze z dzikim zwierzęciem? Nie wszystko stracone
Pan Andrzej bezskutecznie próbował uzyskać odszkodowania od zakładu ubezpieczeń, w ramach ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej zarządca drogi, którym w tym przypadku jest Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, dlatego skierował sprawę do sądu.
Zderzenie z dzikim zwierzęciem zawsze wywołuje wiele problemów. Często jego skutkami są ranni ludzie, zniszczony samochód i zabite zwierzę. Najczęściej też trzeba naprawić uszkodzony samochód na swój koszt.
Zobacz także: Jechał nocą i zderzył się z dzikiem. Sprawdź, gdzie nie ma znaków ostrzegawczych
Pan Andrzej czuł się poszkodowany. Chociaż stosował się do przepisów ruch drogowego, jechał z dopuszczalną prędkością, nie miał świadomości czyhającego zagrożenia. Nie było znaku ostrzegawczego, wiec nie mógł przypuszczać, że powinien w tym miejscu zachować szczególną ostrożność.
Sprawa o odszkodowanie trafiła na wokandę. Sąd wydał korzystny dla pokrzywdzonego wyrok. Jestem bardzo zadowolony, bo udało mi się dojść sprawiedliwości - mówi pan Andrzej - może też w końcu zarządca drogi ustawi tam znak ostrzegawczy.
Sąd zwrócił uwagę, że odcinek drogi, na którym doszło do wypadku nie był należycie oznakowany, choć w przeszłości w tym miejscu dochodziło do licznych zdarzeń z udziałem dzikich zwierząt.
Prócz dowodów, które udało zgromadzić się panu Andrzejowi, sąd zwrócił uwagę na dostępny w internecie system ewidencji wypadków i kolizji drogowych (SEWIK).
Należy pamiętać, że gdy dojdzie do zderzenia z udziałem zwierząt warto wezwać policję i jak najlepiej udokumentować miejsce i okoliczności zdarzenia. Policja zabezpieczy teren i pomoże podczas zdarzenia. Prowadzi ona także statystyki takich wypadków, które mogą w przyszłości stać się podstawą właściwego oznakowania miejsc szczególnie niebezpiecznych.
Wyrok jest nieprawomocny.
(KS) Fot. poglądowe/www.auto-swiat.pl/porady