Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 19 marca. Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety
10/12/2018 - 07:00

Sądecka skarbówka poluje na weselne zespoły, kamerzystów i"czepkowe" nowożeńców?

Blady strach padł na nowożeńców i tych, którzy grają na weselach i kręcą filmy. Po Nowym Sączu i okolicznych miejscowościach rozeszła się wieść, że urząd skarbowy robi na nich wielkie polowanie. Z przekazywanych pocztą pantoflową informacji wynika, że fiskus chce wiedzieć, ile pieniędzy zebrali świeżo poślubieni małżonkowie z "czepkowego" i czy muzycy oraz kamerzyści wystawiają za swoją usługę rachunek. Ile w tym prawdy, ile pogłosek?


Jak to jest z tym polowaniem sądeckiej skarbówki na nowożeńców, dokładnie nie wiadomo. Jedna wersja głosi, że młodzi małżonkowie mają być wzywani przez fiskusa w charakterze świadków, inna, że proszeni są  tylko o pisemne wyjaśnienia czy zespół, który grał na weselu i kamerzysta, który kręcił film wystawili za usługę rachunek, czy tez robili to "na czarno". Tak czy inaczej, na tych, którzy żyją z weselnego biznesu padł blady strach.

- Słyszałem, że nowożeńcy otrzymują pismo z prośbą o wypełnienie ankiety kto grał, kto kręcił film i czy robił to legalnie. Mnie na szczęście nikt nigdy nie sprawdzał. Współpracuję z firmą, która  robi wideo z wesel i przyznam szczerze, że rachunków raczej się nie wystawia - mówi kamerzysta z Nowego Sącza.

Jak tłumaczy nasz rozmówca, za tego rodzaju usługę  na sądeckim rynku trzeba zapłacić od dwóch do pięciu tysięcy złotych. Wszystko zależy od tego, czy jest jeden kamerzysta czy też dwóch i czy na przykład do robienia filmów wykorzystuje się drona, co ostatnio jest bardzo modne. Gdyby do usługi filmowania doliczyć podatek, wychodzi znacznie więcej.

A ponieważ  legalna usługa wychodzi drożej, sprawę zazwyczaj załatwia się pod stołem. Magda i Krzysztof , którzy kilka miesięcy temu brali ślub, wyliczają koszty przyjęcia.

- Nasze wesele, jak na sądeckie warunki, było i tak raczej skromne. Zaprosiliśmy osiemdziesięcioro gości. Tylko za tak zwany talerzyk wyszło dwieście złotych od osoby. Kamerzysta, który kręci filmy "na lewo" wziął  trzy tysiące.  Kapela, kosztowała nas cztery tysiące. To było czterech chłopaków, którzy mówili, że mają zarejestrowaną firmę, ale jak doliczą podatek od usługi, będziemy musieli zapłacić drożej. Grali więc u nas nielegalnie.

Czytaj też Książę i hrabianka wezmą ślub w pałacu Stadnickich w Nawojowej. Jak w bajce!

Granie po weselach "na czarno" to powszechna praktyka, przyznaje Kamil, muzyk jazzowy, który od kilku lat z kolegami w ten sposób zarabia pieniądze.  

- Mamy zarejestrowaną usługę, ale bywa, że się z młodymi dogadujemy i nie wystawiamy rachunku. Gdyby młodą parę obciążyć podatkiem, automatycznie cena idzie w górę, a przy tego rodzaju usługach nie można liczyć na żadne ulgi. W szarą strefę wpędzają nas ci, którzy po weselach grają na dziko, w ogóle nie płacą żadnych podatków i psują rynek. Cenę obniżają do minimum i trudno z nimi konkurować, tym bardziej, że wbrew pozorom, nie robi się na tym kokosów.

Jak zdradza Kamil, zespól w którym gra, liczy czterech muzyków. Na jednym weselu zarabiają od czterech do pięciu tysięcy. Wszystko zależy od tego, ile godzin się gra. Od tego trzeba jeszcze odliczyć koszty dojazdu i koszty zużycia drogich instrumentów. Kiedy to, co zostanie, podzieli się na głowę, zarobek wcale nie jest duży. Nie można się z tego utrzymać. Każdy z nas ma jeszcze swoją pracę. Wiele zespołów rezygnuje, bo im się to zwyczajnie nie opłaca.

Czy rzeczywiście sądecka skarbówka "zaprasza" do siebie nowożeńców i pyta o to, kto grał na weselu, kręcił filmy i czy za usługę były wystawiane rachunki?

- Nie potwierdzam takiej informacji, przynajmniej jeśli chodzi o nasz urząd - mówi Zbigniew Majka, naczelnik urzędu skarbowego w Nowym Sączu. - Nie prowadzimy żadnej zakrojonej akcji. Sprawę znam z medialnych doniesień i trudno mi to komentować. Natomiast każda informacja o niezgłoszeniu działalności gospodarczej, pozostaje w kręgu naszych zainteresowań.

Czy do urzędu wpływały doniesienia o tym że ktoś "na czarno" grywa na weselach albo kręci filmy?
- Jeśli taka informacja do nas dociera, to przede wszystkim badamy, czy taka osoba ma zarejestrowaną działalność. Jeżeli dochody, które deklaruje, są realne w stosunku do tych, jakie osiągają inne zespoły muzyczne, czy też firmy zajmujące się usługami wideo, wówczas nie ma powodów do kontroli. To kwestia oceny ryzyka niepłacenia podatków czy też ich zaniżania. Jeśli tak jest, sprawą się zajmujemy, bo jesteśmy powołani do tego, żeby kontrolować, czy nie dochodzi do zakłócenia konkurencji i czy wszyscy płacą podatki.

Czytaj też Szlaban na "Hallelujah". Kościół szykuje listę piosenek zakazanych na ślubie

O problemach nowożeńców ze skarbówką pisał ostatnio „Dziennik Gazeta Prawna” Urzędnicy fiskusa zainteresowali się też zawartością weselnych kopert, czyli tak zwanego czepkowego. Czy młode pary maja się czego bać?
- Trzeba na to popatrzeć z punktu widzenia ustawy o podatku od spadków i darowizn. Chodzi tu o kwotę wolną od podatków od osób niespokrewnionych. To  ponad cztery tysiące dziewięćset złotych. Bądźmy realistami. W przypadku weselnych prezentów czy też tak zwanego czepkowego, raczej nie są to większe kwoty.  Nie ma więc powodu, żeby urząd skarbowy wkraczał w coś, co jest przyjęte i dopuszczalne. Wiadomo, że jeśli ktoś będzie mówił, że dostał od chrzestnego pół miliona złotych, wówczas wymaga to wyjaśnienia.

Choć - jak zapewnia naczelnik sądeckiej skarbówki - żadnej "szeroko zakrojonej akcji" nie ma, to informacja wśród tych, którzy na weselach zarabiają, zatacza coraz szersze kręgi i wzbudza panikę.

- Przypuszczam, że do skarbówki wpływa za mało podatków od tego typu usług i pewnie dlatego postanowili się temu przyjrzeć. Myślę, że te kontrole mogą być też inspirowane przez tych, którzy uczciwie wystawiają za weselne usługi rachunki i nie wytrzymują konkurencji z tymi, którzy to robią to "na czarno".  Ale skoro mleko się rozlało, zamierzam zarejestrować własną firmę i zarabiać legalnie - mówi kamerzysta z Nowego Sącza. - Po prostu boję się kłopotów. To moje źródło utrzymania. Gdyby fiskus dobrał mi się do skóry, poszedłbym z torbami. 

[email protected] fot. archiwum







Dziękujemy za przesłanie błędu