Sądeczanie prostują zęby na Słowacji
W Nowym Sączu za jeden łuk, czyli aparat na szczękę dolną lub górną trzeba zapłacić 1 tys. 500 złotych za wersję standardową, za wersję lepszą, bezligaturową, czyli aparat bardziej dyskretny już 2 tysiące złotych. Czyli przy jednoczesnym leczeniu góry i dołu uzębienia musimy zapłacić aż… trzy albo cztery tysiące. Aparaty ruchome, wyciągane, które używa się zazwyczaj przy leczeniu dzieci kosztują do 500 złotych.
Nasza Czytelniczka za radą znajomych, którzy już z tej opcji skorzystali postanowiła zadbać o zęby swojego syna na Słowacji. Czy się opłaciło? – Za oba aparaty zapłaciłam w sumie razem z założeniem 3 tysiące złotych. W Nowym Sączu za nałożenie góry i dołu musiałabym za każdym razem zapłacić osobno. 400 złotych zapłaciliśmy za ich ściągnięcie. U nas w mieście musiałabym zapłacić od razu całość, na Słowacji mogłam płacić ratalnie. Do tego w Nowym Sączu musiałabym płacić dodatkowo za wizytę 150 złotych, do ortodonty na Słowacji jeździłam co dwa miesiące. I to jest wystarczające rozwiązanie w przypadku takiej wady jak ma mój syn. Dentystka z rodziny wyjaśniła mi wprost, że wizyta cały czas co miesiąc, to po prostu przesada. Na wizyty trzeba jeździć minimum dwa lata. Po przeliczeniu, razem z kosztami paliwa - a liczę 100 złotych od wizyty, chociaż jak się znajdzie kogoś, kto też tam się leczy, to na paliwo można zawsze się złożyć – za całe leczenie syna na Słowacji zapłaciłam o jakieś dwa, trzy tysiące mniej niż zapłaciłabym u nas na miejscu – podsumowuje pani Urszula.
Zachęcamy Czytelników do dyskusji, z jakich usług medycznych warto jeszcze korzystać na Słowacji.
Fot. ilustracyjne: sadeczanin.info