Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
26/11/2017 - 11:00

Po godzinie 22.00, to dzieci robić a nie alkohol pić. Podyskutujmy o ustawie

Nasza wczorajsza publikacja na temat zwiększenia uprawnień samorządów w sprawie sprzedaży alkoholu wywołała gorącą dyskusję wśród Czytelników. Są tacy, którzy uważają, że zakaz sprzedaży alkoholu od godziny 22.00 do 6.00, to najkrótsza droga do powrotu nielegalnych melin i sprzedaży szemranego alkoholu. Co na to sami radni?

Radny Józef Hojnor, który rzeczywiście najczęściej podnosi na sesjach problem alkoholizmu  jest bezpardonowy. – Każda propozycja, która zmierza do ograniczenia dostępności alkoholu jest dobra. I tu nie ma dwóch zdań. Po godzinie 22.00 każdy kulturalny człowiek w tygodniu odpoczywa. Po 22.00 lepiej niż pić przytulić się do męża czy żony i gwarantuję, że wszyscy obudzimy się w lepszych humorach i wtedy rzeczywiście będziemy mieli wymierny efekt programu 500 plus.

Zobacz też: Takie coś mogłoby w ratuszu wisieć? - radny pytał o alkomat

Równie bezkompromisowo radny podchodzi do komentarzy, że jeśli ograniczmy handel alkoholem, to natychmiast do krajobrazu miasta wrócą nielegalne meliny. – To tak jakby przy ograniczeniu sprzedaży benzyny zakładać, że od razu pojawi się w handlu nielegalne paliwo, które będziemy szmuglować w karnistrach.

Hojnor nie zmienia też swojego stanowiska jeśli chodzi o ograniczenie koncesji na sprzedaż alkoholu i jego dostępność na stacjach benzynowych. Według radnego twierdzenie, że sklep czy stacja paliw stanie się nierentowna, bo nie będzie  mogła sprzedawać alkoholu najlepiej świadczy o tym, że naprawdę mamy problem z piciem. – Sprzedaż alkoholu na stacjach, gdzie wszędzie powinny być widoczne hasła, że jazda po alkoholu może skończyć się tragedią, to jak sprzedaż dopalaczy w przedszkolu.

Zobacz też: Od godziny 22 do 6 alkoholu nie kupisz? Sejm przegłosował, że decydować będą radni

Karanie kierowców za jazdę po spożyciu i jednocześnie kuszenie ich tymże alkoholem tam, gdzie w sposób oczywisty są za kierownicą to rażąca niekonsekwencja nie tylko rządu, ale również osób włączających się do dyskusji o sposobie sprzedaży alkoholi wyskokowych.

Radny nie przyjmuje tłumaczeń, że po alkohol do „nocnego” idziemy przede wszystkim w sytuacjach incydentalnych na przykład gdy go zabraknie podczas jakiejś imprezy: prywatki, imienin itp. – Tak jak każda gospodyni, która robi obiad i wie, ile i jakich składników będzie potrzeba, tak i my planując imprezę możemy wcześniej nabyć odpowiednią ilość piwa, wina czy wódki. A jeśli trunków zabraknie a towarzystwo ma ochotę się „dopić”, to o czym to świadczy? – pyta retorycznie.

No właśnie, o czym? Czekamy na Wasze komentarze.

ES [email protected] Fot.: archiwum sadeczenian.info







Dziękujemy za przesłanie błędu