Co ci zrobię, jak mnie zwolnisz. Zemsta na pracodawcy po sądecku
Pracodawcy, którzy nie przestrzegają przepisów i łamią prawa pracowników muszą się mieć na baczności, bo coraz rzadziej uchodzi im to na sucho. Ci, którzy czują się pokrzywdzeni, nie mają dziś oporów ze składaniem donosów.
- Przetrzepali nam akta osobowe, wynagrodzenia, czas pracy, godziny nadliczbowe i ewidencje urlopów - wspomina kontrolę inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy kadrowa jednej z sądeckich firm. Skargę złożył pracownik, który się zwolnił. Były tylko z tego same kłopoty - dodaje.
Czytaj też O czym donoszą w donosach do urzędu skarbowego sądeczanie. Czy fiskus robi z tego użytek?
Te kłopoty są widoczne w statystykach PIP, gdzie trafia coraz więcej skarg.
- Do końca września 2017 roku było ich 38 600. – To o 15 procent więcej niż w takim samym okresie ubiegłego roku – mówi na łamach Dziennika Gazeta Prawna rzeczniczka PIP Danuta Rutkowska. - Najwięcej skarg dotyczy niewypłacania wynagrodzenia za pracę. W ciągu pierwszych 9 miesięcy roku wpłynęło ich ponad 9 100. W ubiegłym roku było ich około 7 800.
W ogólnopolskie statystyki wpisuje się też lokalny rynek pracy w Małopolsce i na Sądecczyźnie. To, że skarg przybywa potwierdza Anna Majerek, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu PIP w Krakowie, która przytacza dane z ubiegłego roku.
- To było łącznie 834 skarg i wniosków, z czego 467 wpłynęło do oddziału w Nowym Sączu. Wśród skarg dotyczących zarejestrowanych w sądeckiej placówce 178 pochodziło od aktualnych pracowników, zbliżoną liczbę skarg i wniosków złożyli byli pracownicy, a 41 skarg wpłynęło od osób zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych.