Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
09/08/2017 - 09:10

Dlaczego burmistrz Muszyny idzie na wojnę z Ministerstwem Ochrony Środowiska?

Muszyna serwuje kuracjuszom i turystom powietrze pełne szkodliwych, rakotwórczych substancji. Taki obraz uzdrowiska wyłania się z raportu NIK i opracowań ekologów z Fundacji ClientEatrh. Burmistrz Jan Golba ma dosyć rujnowania wizerunku gminy i rozpoczyna własną batalię. Zamontował gminne czujniki, które badają zawartość szkodliwych dla zdrowia pyłów PM10 i PM2,5. Chce udowodnić, że państwowy monitoring czystości powietrza jest niemiarodajny.

Muszyna już kilka razy trafiła na czarną listę polskich uzdrowisk, którym zarzuca się, że „zdrowe” powietrze, którym oddychają kuracjusze i turyści jest pełne szkodliwych, rakotwórczych substancji. Burmistrz Jan Golba, nie raz zarzuty odpierał i argumentował, że nad całą sprawą ciąży poważny błąd wynikający z postanowień Ministerstwa Ochrony Środowiska.

Czytaj też Burmistrz Golba o raporcie NIK na temat uzdrowisk: Tak się manipuluje ludźmi

- W 2012 roku resort podzielił Polskę, w której obowiązuje  państwowy monitoring  badania jakości powietrza, na trzy strefy : aglomeracje duże i mniejsze i całą resztę - tłumaczył na łamach portalu Sądeczanin burmistrz Muszyny. - To oznacza, że taka Muszyna, Krynica Łabowa, Piwniczna mieszczą się w strefie małopolskiej. I teraz wszystko zależy od tego, gdzie znajduje się stacja pomiarowa. Ta dla Muszyny zlokalizowana jest akurat w Nowym Sączu. Ale równie dobrze mogłaby być na przykład w Brzesku czy Skawinie.

Przeczytaj też Czy Muszyna straci status uzdrowiska?

Burmistrz wyjaśnia, że z określonej liczby stacji w poszczególnych strefach wyciąga się średnią i robi się model matematyczny, który jest miernikiem czystości powietrza we wszystkich miejscowościach w danej strefie. W ten sposób tam, gdzie powietrze wcale nie jest złej jakości wychodzi, że jest mocno zanieczyszczone. Ofiarą tego systemu jest między innymi muszyńskie uzdrowisko.

Ponieważ takie argumenty Golby do ekologów nie przemawiają, burmistrz postanowił przemówić własnymi pomiarami. Zamontowały w gminie dziesięć  czujników, które na bieżąco badają zawartość szkodliwych dla zdrowia ludzi pyłów PM10 i PM2,5.

Idzie pan na wojnę z państwowym monitoringiem?

Cały czas się mówi, że gminy uzdrowiskowe nie chcą pokazywać, jakie mają powietrze, a z drugiej strony nie pozwalają nam na własne stacje pomiarowe. Tłumaczyłem niejednokrotnie, że dane z państwowego  monitoringu są niemiarodajne.

I chce pan tego dowieść za pomocą własnych, gminnych czujników?

Tak, żeby wiedzieć jaka jest prawda.  Czujniki są rozłożone rozłożonych w różnych miejscach w Muszynie oraz  na terenie Złockiego, Żegiestowa i Powroźnika. Można je przenosić i niewykluczone, że będzie ich więcej, gdy zajdzie taka potrzeba. Jeśli jakieś urządzenie będzie wykazywało, że wartość jednostkowa zanieczyszczenia jest wyższa, mogę je zagęścić i sprawdzać jaki jest stan powietrza.

W świetle przepisów Ministerstwa Ochrony Środowiska obowiązuje państwowy monitoring pomiaru czystości powietrza. Oficjalnie pana pomiary nie są ważne i nie będą brane pod uwagę.

Rzeczywiście, przepisy nie pozwalają na to, żeby te nasze dane zaistniały w monitoringu państwowym.

W takim razie po co to panu. Zajmujące się badaniem jakości powietrza w uzdrowiskach instytucje mogą powiedzieć, co nas obchodzą wasze wyniki.

To ja im odpowiem, co was obchodzi moje powietrze, jeżeli nie założycie u mnie stacji pomiarowej. Ale przy takim podejściu do sprawy, nie uzyskamy miarodajnych danych o czystości powietrza.

To właściwie, co pan zyska na zamontowaniu własnych czujników?

Traktuję to  jako pomocne narzędzie do prowadzenia polityki niskiej emisji. Dzięki temu mam zinwentaryzowany obszar gminy i wiem, gdzie jest większe zanieczyszczenie powietrza czy przekroczenie zanieczyszczenia. Potem można z tym walczyć.

To też rodzaj zamanifestowania tego, że dane z monitoringu państwowego nie pokrywają się z rzeczywistością?

Tak. Ktoś się będzie musiał wreszcie zastanowić nad tym, co się dzieje. Jeśli te dane okażą się rozbieżne z danymi modelowania matematycznego,  wymusi to - taką mam przynajmniej nadzieję - wprowadzenie skutecznego i miarodajnego systemu.  Chodzi to, żeby prowadzić nie tylko politykę związaną z surowcami i ekologicznymi piecami, ale także tę, dotycząca monitoringu zanieczyszczeń.

Wierzy pan, że na decydentów w ministerstwie ochrony środowiska spłynie refleksja?

Wierzę, że tak się stanie , dlatego, że uzdrowiska to szczególne miejsca, jeśli chodzi o działania proekologiczne. Jeśli w gminach będziemy prowadzili taki szczególny monitoring, będzie to odpowiedź na pytanie, jaka jest polska rzeczywistość pod tym względem. Jeśli w Muszynie wykażemy, że cos jest nie tak, trzeba będzie zastanowić nad tym problemem w skali całego kraju.  Jesteśmy pod tym względem pionierami. Wierzę, że to przyniesie pozytywny skutek.

Rozmawiała Agnieszka Michalik, fot. Archiwum sądeczanin.info







Dziękujemy za przesłanie błędu