Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
18/07/2015 - 18:00

Nowe odmiany roślin- nic prostszego! Ewolucja roślin uprawnych

Polska pod tym względem uchodzi jeszcze za "Dziki Zachód". Ta sytuacja może jednak szybko ulec zmianie. Czas się śpieszyć zanim nam tego zabronią... Pierwsze próby już miały miejsce!


Pełnia sezonu. Kwitną letnie kwiaty, rozwijają się i dojrzewają owoce oraz warzywa, spośród których duża ich część wysiana i posadzona została w okresie wiosennym... Wszystko to dzięki producentom nasion i sadzonek roślin ozdobnych oraz użytkowych. A gdyby tak można było inaczej? Z drugiej strony, co by było, gdyby któregoś dnia na rynku nagle i długotrwale zabrakło nasion i sadzonek warzyw, owoców i kwiatów? W tym artykule pragnę Was zachęcić do przemyśleń na ten temat. Być może, w ramach ogrodniczej pasji uda mi się kogoś zarazić moim hobby. A rzecz dotyczy nasion własnej produkcji i hodowania nowych, własnych odmian roślin. Zacznijmy jednak od początku...

Jak to było dawniej

Kiedyś, w zamierzchłych czasach ogrodnictwa i rolnictwa, nie istniały sklepy specjalizujące się w sprzedaży materiału siewnego i sadzonek. Nie było też wyspecjalizowanych stacji hodowlanych prowadzonych przez firmy i ośrodki naukowe. Skąd więc brały się warzywa i owoce uprawne?

Pierwsze owoce i warzywa jakimi się raczono pochodziły z dzikich stanowisk, najczęściej z łąk i lasów. Później, kiedy uprawa roli stała się powszechnym zajęciem, korzystano przede wszystkim z własnego (wyhodowanego) materiału siewnego. Wiązało się to z koniecznością pozostawiania rok do roku części zebranych nasion np. zbóż przeznaczając je na siew w kolejnym sezonie. W zależności od kaprysów sezonu, rezerwa ta stanowiła większą lub mniejszą część zbiorów. Ludzie, jak w każdej innej dziedzinie życia, szybko zaczęli się wymieniać pozyskanymi plonami i nasionami (najczęściej jakimiś znacznymi nadwyżkami). W ten sposób dali początek rynkowi rolnemu. Także dzięki temu, niektóre atrakcyjne rośliny uprawne zaczęły się szybko rozpowszechniać w coraz to nowych kręgach i krajach (pomijając wpływ podbojów, grabieży i kolonizacji). Tak wyglądały początki. Są jeszcze jednak miejsca na ziemi, gdzie taki, pierwotny stan rolnictwa trwa do dnia dzisiejszego.

Początki rolnictwa, to także początki czegoś, co łatwo z naszej perspektywy przeoczyć. Były to początki uszlachetniania roślin uprawnych... początki sterowania ewolucją roślin, w celu uzyskania egzemplarzy większych, smaczniejszych, po prostu z jakiś względów atrakcyjniejszych od „dzikusów” rosnących w warunkach naturalnych. To sterowanie ewolucją polegało przede wszystkim na selekcji. Metoda ta po dziś dzień stanowi jedną z podstaw w hodowli roślin. Bez takiego sterowania naturą, do dzisiaj nie znalibyśmy sałaty czy kapusty głowiastej- musielibyśmy się zadowolić egzemplarzami z kilkoma luźnymi liśćmi w rozecie, spożywalibyśmy gorzkie i kwaśne jabłka, niewiele większe od śliwki węgierki, nie istniałyby cytryny, pomarańcze i grejpfruty... Przykłady można mnożyć, bo lista jest naprawdę długa.

Jak to jest obecnie

Tak jak wszystkie inne dziedziny życia, tak i ta została skomercjalizowana. Obecnie hodowlą nowych, atrakcyjniejszych form i odmian roślin zajmuję się wyspecjalizowane firmy lub ośrodki naukowe. Doszły więc przepisy, procedury, patenty. Wszystko zostało zunifikowane, zestandaryzowane i musi być udokumentowane. Dzięki działalności tych instytucji okazjonalnie, nawet na półkach w sklepie spożywczym, możemy odnaleźć nasiona przeróżnych roślin. Wśród nich np. odmiany ogórków różniących się między sobą odcieniem zieleni lub jej brakiem, wielkościom, czy ilością kolców... po wysianiu których, otrzymujemy właśnie takie rośliny, jak te opisane na zakupionej torebce. I tak z każdą inną rośliną, czy to z ozdobną, czy użytkową. Dzięki działalności takich ośrodków mamy w sklepach ogromny wybór, a nam pozostaje dokonanie tego właściwego. Czy jednak zastanawialiście się co byłoby w przypadku, kiedy którejś wiosny zabrakłoby na rynku nasion i sadzonek roślin?

Hodowla nasion na użytek własny

Pomimo prężnej działalności wyspecjalizowanych firm hodowlanych, po dzień dzisiejszy zdarzają się w Polsce rolnicy (i to dość często), którzy część swoich zbiorów przeznaczają na późniejszy zasiew. Jest to tańszy sposób pozyskiwania materiału siewnego, choć nie pozbawiony wielu wad. W związku z uregulowaniem rynku nasion, taki rolnik, często nie może liczyć na niektóre dotacje, w praktyce kierowane wyłącznie do korzystających z nasion kwalifikowanych, które opatentowała i sprzedaje jakaś firma. Przy sprzedaży płodów rolnych, ziarno które nie ma udokumentowanego rodowodu, najczęściej automatycznie, bez badań, traktowane jest jako to gorszej jakości, a więc i gorzej płatne. Przykłady można mnożyć, nie tylko w odniesieniu do rynku zbóż. Co więcej, w Stanach Zjednoczonych, i nie tylko, rolnik który raz zakupi ziarno kwalifikowane, następnie część z plonów tego ziarna przeznaczy na kolejny zasiew i sprzedaż, podlega karze finansowej za naruszenie praw patentowych. W Polsce podobne prawo istnieje, choć jest w gruncie rzeczy martwe. Jakiś czas temu, pewna Firma, mająca siedzibę w USA i filię we Francji, kojarzona głównie z kukurydzą, ew. środkami ochrony roślin, żądała wprowadzenia takiego samego prawa jak to w USA i bezwzględnego egzekwowania go na terenie całej Unii Europejskiej, w tym w Polsce. Całe szczęście pierwsza taka próba zakończyła się niepowodzeniem. Co nie znaczy że nie ma i nie będzie następnych. A wtedy Polskie „eldorado” się skończy, a z nim działalność drobnych rolników.

Hodowla roślin- ogrodnicza pasja

Nie obcinaj kwiatów

Czasami zdarza się, że jakieś warzywo na działce przedojrzeje, inne zakwitnie przedwcześnie, choć nie powinno, kwiaty doniczkowe wydadzą nasiona... Dla czego z tego nie skorzystać? Pozyskiwanie z takich warzyw czy roślin ozdobnych nasion, dla ogrodnika może okazać się przyczynkiem do nowej, fascynującej i pełnej niespodzianek pasji. Sytuując obok siebie dwie spokrewnione ze sobą rośliny możemy dać początek nowej odmianie samemu je zapylając, czy pozostawiając to „owadziemu” przypadkowi. Właśnie w ten sposób wyhodowałem kiedyś ciekawą odmianę pelargonii, który to oryginał podarowałem później w prezencie urodzinowym. Szansa stworzenia czegoś nowego i niepowtarzalnego sprawia niesamowitą radość. Nic nie stoi na przeszkodzie by ogrodnicy mogli z tej przyjemności korzystać, więc zachęcam do własnych prób- które mogą w przyszłości okazać się zyskowne!

Druga Holandia?

Polska pod względem produkcji nowych odmian roślin mogłaby być europejskim i światowym liderem, wyprzedzając nawet Holandię. Nie będę przy tym „owijał w bawełnę”. Aby zarejestrować nową odmianę, oprócz czasu, należy zmierzyć się z niesamowitą papierologią i z pewnymi kosztami. Istnieją tez różne ograniczenia prawne. Posługując się przykładem wspomnianej wcześniej tajemniczej firmy z USA, jeśli ktoś chciałby opatentować roślinę będącą krzyżówką „Ich” rośliny z jakąś inną, powiedzmy dziką, musi spodziewać się poważnej rozmowy z „Ich” prawnikiem. Jednak bez ryzyka nie ma zabawy i nie ma zysków.

W kolejnym artykule...

Od czego rozpocząć hodowlę własnych odmian rośli? O tym już niedługo. W międzyczasie zapraszam do zadawania pytań za pośrednictwem Facebook-a oraz komentarzy i dzielenia się doświadczeniami pod artykułami. Więcej artykułów można oczywiście odnaleźć w Blogosferze. Można również obserwować „Zielone Porady...” n Facebook-u, dzięki czemu na bieżąco będą Państwo informowani o nowych artykułach.

Architekt krajobrazu: Dariusz Rychel

Fot. PixaBay