Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
07/12/2015 - 18:00

Agro-Potęga! Czego potrzeba, aby polscy rolnicy stanowili elitę?

Próby dostosowania powierzchni uprawnych do wymogów jakie stawia nam klimat w naszym kraju już były. Z powodów historycznych uwarunkowań były one nieliczne. Niestety chciwość zwyciężyła nad rozsądkiem, a to, co nam po nich zostało, to mgliste wspomnienia o tym, że były. W wyniku wielopokoleniowych zaniechań, jedyne co teraz mamy, to coroczne klęski żywiołowe takie jak powodzie, susze, huragany, choroby roślin i ziemi, wobec których nasze uprawy i gospodarstwa są bezbronne.

Tarasowanie zboczy uprawnychMakro i mikro infrastruktura agrotechniczna

Infrastruktura agrotechniczna to wszystko to, co ma wpływ na przydatność naszej polskiej ziemi do prowadzenia konkurencyjnych i opłacalnych upraw. Co może się na nią składać? Obiekty reprezentujące infrastrukturę agrotechniczną w skali makro są w rzeczywistości dość prymitywne- proste w swojej budowie. Mogą i muszą to być m. in:.

Systemy rowów i kanałów odwadniających oraz nawadniających. Niegdyś nie było takiej miejscowości w Polsce, w której wynalazku o nazwie „rów” by nie było. Starsi pamiętają pewnie również systemy rowów śródpolnych, które stanowiły granice wewnętrzne (np. przy trójpolówce), jak i zewnętrzne, czyli pełniące również rolę miedzy. Niestety wiele z nich pełniło także niechlubną i niewłaściwą funkcje ujścia nieczystości gospodarczych (fekaliów), zamiast regulatora poziomu wód gruntowych i opadowych. Rowy śródpolne, wraz z kolejnymi właścicielami gruntów były zaorywane w przekonaniu, że jest to niepotrzebna i uciążliwa ekstrawagancja, zajmująca w dodatku wartościową przestrzeń uprawną. W związku ze społeczną amnezją względem ich pierwotnego przeznaczenia, zaczęły być one zakopywane i zamieniane na zamknięte i/lub szczelne betonowo- rurowe instalacje wodociągowe, kanalizacyjne oraz burzowe lub po prostu na chodniki z lub bez podziemnej instalacji gazowej i elektrycznej. Niestety żadna z tych nowoczesnych instalacji nie posiada odpowiednich właściwości nasączania i odsączania wód gruntowych. Niewydolne i nieczyszczone kanały burzowe nie są w stanie przyjąć wystarczającej ilości wody opadowej i oddają ją punktowo do większych cieków wodnych, zamiast po drodze nasączać glebę. Tak więc nie posiadamy już w Polsce takiego podstawowego systemu amortyzacji hydrologicznej jakimi były rowy.

Szczególną odmianą rowów są kanały wodne. Mogą one pełnić funkcje zarówno nawadniającą, jak i osuszającą teren- wszystko zależy od ich budowy i lokalnych potrzeb. Tych obiektów jednak w naszym kraju od zawsze było i jest jak na lekarstwo- w stosunku do potrzeb.

Powyższe obiekty mogą i powinny być planowane lokalnie z korzyścią dla lokalnego ekosystemu (pośrednio korzystnie również dla całego ekosystemu) jako obiekty mało inwazyjne i mało skomplikowane logistycznie, a przede wszystkim tanie. Po prostu, kiedy są korzystne lokalnie, muszą być i są korzystne globalnie.

Ogromne problemy dot. prostych obiektów hydrologicznych potęgują się w przypadku instalacji droższych i bardziej skomplikowanym- w skali lokalnej, a nawet globalnej zdecydowanie bardziej inwazyjnych, skomplikowanych ekologicznie (przyczyna- skutek), a nawet kulturowo- a mimo to równie potrzebnych. Problemy systemowe i strukturalne dotyczą min. naturalnych obszarów zalewiskowych, zbiorników retencyjnych (również dla potrzeb rolnych), tarasowania stoków leśnych i uprawnych, wałów przeciwpowodziowych i regulacji koryt naturalnych cieków wodnych itd. … Wybetonowane całe koryta rzek lub mniejszych cieków wodnych na nieuzasadnienie długich odcinkach, to pierwsza z polskich bolączek.

Niestety najbardziej wpływowym organizacjom „Ekologicznym” z jakiegoś powodu zależy na utrzymywaniu polskiego środowiska przyrodniczego i rolnego w obecnym stanie- jakby ten status Quo był najlepszym z możliwych (?!)...

Nasze prawo służy niestety dużym, zorganizowanym graczom.

Syndrom Kargula i Pawlaka

Kto choć raz oglądał kultowy już film polskiego kina pod tytułem „Sami Swoi”, ten bez zbędnego komentarza wie w czy problem. My Polacy jesteśmy niesamowicie przywiązani do swojej własności w postaci ziemi. Prowadzi to do niezwykle groteskowych, ale i również niebezpiecznych sytuacji, podobnie jak miało to miejsce w fabule wcześniej wspomnianego filmu. Mimo, iż (jak niektórzy sadzą) postawy takie mamy wypisane w naszych genach, to są to zachowania nie tyle antyspołeczne, co również antypaństwowe. Przykłady, kiedy jeden sąsiad blokuje inwestycje społecznie użyteczne, mogące ułatwić życie i funkcjonowanie drugiemu sąsiadowi można mnożyć w nieskończoność. W wyniku tego, również obiekty infrastruktury agrotechnicznej to u nas mrzonka. Podobnie zresztą jak wiele innych obiektów, mających znaczenie strategiczne dla funkcjonowania lokalnej społeczności ale i całego państwa. Wszystkiemu winna zazdrość, chciwość, głupota i ignorancja.

Dobra lokalizacja upraw to 90% sukcesuLokalizacja upraw

Każdy, podejmujący się gdziekolwiek uprawy czegokolwiek w celach zarobkowych, zobligowany jest, chociażby zdrowym rozsądkiem, do posiadania przynajmniej podstawowej wiedzy na ten temat i przeprowadzenia różnych analiz, sprowadzających się do określenia sensowności inwestycji. Niestety nie zawsze tak jest. W jednej z moich podróży przypadkiem dostrzegłem plantację wierzby energetycznej- czyli modnej inwestycji pro- ekologicznej. Nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, gdyby nie jej lokalizacja- na suchych górskich stokach. Plantacja ta, po okresie dotacyjnym przerodziła się w chorowity lasek wierzbowy- na słupku mała biała tabliczka z odpowiednią informacją i flagą z gwiazdkami. Jak wiadomo UE lubuje się w innowacyjnych projektach i ten zapewne do nich należał. Jest to prosty przykład na to, że wszelkie formy dotacji rolnych powinny być bezwzględnie uzależnione od ekologicznego sensu działań rolnych; od ich potencjału w warunkach lokalnych wynikających zarówno z lokalnego planu zagospodarowania przestrzennego jak i właściwych badań na terenie planowanej inwestycji np. na konkretnym polu uprawnym. W takiej dziedzinie jak rolnictwo nie można polegać wyłącznie na fantazji przedsiębiorcy-rolnika.

Będziemy ssać kamienie!

Zasoby wodne Polski są niewiele większe niż Egiptu, który uchodzi za kraj pustynny. W Europie jesteśmy pod względem zasobów wodnych dopiero na 22 miejscu, czyli na 5 miejscu od końca.

Nie tak dawno, bo na przełomie lat 80 i 90 w naszym kraju panowała dziesięcioletnia susza. Choć w pamięci wielu z nas zapewne bardziej utkwiła powódź tysiąclecia z 97' i kilka pomniejszych parę lat wcześniej i później (dla wielu polaków także tragicznych w skutkach). Po ok 20 latach historia zdaje się zataczać koło. Statystyka wskazuje, że może nas czekać jeszcze od kilku, do kilkunastu lat suchych. Co to oznacza dla zwykłych Polaków, w tym ogrodników i rolników, skoro już w tym roku, w wielu gospodarstwach, a nawet całych gminach, brakowało wody nawet na podstawowe potrzeby spożywcze i sanitarne?

Regulkacja rzekKatastrofa krajobrazowa, przyrodnicza, kulturowa i rolnicza!

Nieprzemyślana regulacja rzek i zbiorników wodnych! Zdaje się, że nieprzemyślane działania to nasza narodowa specjalność. W samej regulacji rzek oczywiście nie ma nic złego. Jest to proces nieunikniony i konieczny! O ile robi się to z głową- kulturowo pożyteczny. Przykładem, może nie najlepszym ale sto razy lepszym od rodzimego podwórka może być Holandia. Tam sieć kanałów wije się w zadłuż i w poprzek całego kraju. Zapewne nie uchroni to tego kraju od zalania morskimi wodami w wyniku ocieplenia klimatu, ani też przed nacierającą wieczną zmarzliną, którymi to kataklizmami straszą jedni i drudzy skrajni ekolodzy. Nie uchroni, ale da 100- 200 lat na dostosowanie się do zmian klimatycznych. Jest to wystarczająco dużo, by coś w tym czasie zrobić. W naszym kraju poziom absurdalności w dziedzinie zarządzania zasobami wodnymi nie mieści się w pojęciach słownikowych. Aby tę świadomość znieść w miarę spokojnie, należałoby rozpatrywać problem w skali rozumowania człowieka prymitywnego albo po prostu przeciętnej małpy człekokształtnej. Jednak nie wszystko jest jeszcze stracone. Przyroda sama daje nam szansę. Okres długoletniej suszy, poprzedzony doświadczeniami lat mokrych, to najlepszy czas do pracy u podstaw.

Co ciekawe, systemy kanałów w Holandii, pomimo iż są sztucznymi ciekami wodnymi- są więc uregulowane, posiadają odpowiedni współczynnik przesączalności: obiekt-woda-ziemia. Posiadają oczywiście brzegowe wzmocnienia, również z betonu, jednak wyłącznie tam, gdzie jest to funkcjonalnie niezbędne i konieczne. Tak więc nawet w środku sporych miast częściej można zauważyć brzegi zarośnięte trawą niżeli betonowe. Betonowe dna cieków wodnych w tym kraju (?) to niepotrzebna i szkodliwa ekstrawagancja- spotykana niesamowicie rzadko- w przeciwieństwie do naszych polskich realiów.

Jaka przyszłość nas czeka?

Naszych polityków, niezależnie od frakcji, zdaje się cechować krótkowzroczność i brak możliwości konstruowania złożonych myśli przyczynowo- skutkowych oraz permanentna głuchota na głos środowisk naukowych i doradczych. Tak więc zarówno problemy kulturowe (społeczne, polityczne, gospodarcze) jak i przyrodnicze traktują tak, jakoby każdy z nich można było rozwiązać w oderwaniu od reszty rzeczywistości... i tak też prowadzą ministerstwa- stery naszego kraju. Jako ostateczne rozwiązania, oferowane są nam kolejne podatki i opłaty skarbowe, wymagane zezwolenia np. od poboru wody z natury, które nie służą niczemu, prócz oczywiście zniechęcaniu do wszelkich działań pozytywnych społecznie i gospodarczo. Zarządzanie województwami i gminami pozostawiają im samym sobie, w takim stopniu, by było to korzystne dla celów politycznych (wyborczych)- bez wymogu głębszych, naukowych, krytycznych analiz wpływu planów i działań jednych ośrodków na drugie; bez jednoznacznej scentralizowanej analizy tych planów i zamierzeń. W gruncie rzeczy bez realnego- ustawicznego wsparcia na tym poziomie. Oczywiście wszystkie decyzje wymagają zgody wysokich organów Państwowych tj. np. Inspektoratu Ochrony Środowiska. Decyzje takie, bazujące przeważnie na opinii jednego człowieka, nadal jednak opierają się o mało precyzyjne dokumentacje lokalne oraz ogólne regulacje prawne. W gruncie rzeczy subiektywna ocena pojedynczej osoby jest najważniejsza.

Już „pociągnięcie dwóch nitek asfaltu” w formie autostrady wzdłuż i w poprzek naszego kraju, to nie lada wyzwanie dla całej naszej wielowiekowej (wielopokoleniowej) klasy politycznej. Cóż więc oczekiwać w dziedzinie regulacji przestrzeni o wiele bardziej skomplikowanej i delikatnej, jaką jest cały polski ekosystem przyrodniczy (w tym rolny)! Czy zostało nam już tylko oczekiwanie na cud? Czy jesteśmy skazanie na ciągłą walkę z wodą lub o wodę?! Może oddolne i zorganizowane działania na poziomie gmin i ośrodków naukowych w formie krajowych organizacji byłyby rozwiązaniem na trwałą bezmyślność i ignorancję przez „Górę” problemów fundamentalnych...? Może potrzebujemy programu wsparcia typu „Nauka z Samorządem – realnym sukcesem!”

Zielone Porady

Przepraszam za tak politycznie nacechowany tekst. Długo zastanawiałem się czy w ogóle go opublikować, jednak narzucając sobie- zapowiadając taki temat wcześniej, nie miałem innego wyjścia. W kolejnym artykule już o tym, co sami możemy zrobić w celu poprawy naszego małego ekosystemu w ogródku, na działce i polu uprawnym.

Dariusz Rychel- architekt krajobrazu.

Foto. Pixabay