Donoszę, Panie Naczelniku…
No więc ja prawdopodobnie jestem rosyjskim szpiegiem. Co prawda nic o tym nie wiem, ale to przecież dziś nie stanowi przeszkody. A teraz przesłanki moich podejrzeń: już za młodu uczyłem się rosyjskiego. Po co? Na studiach wyjechałem na wycieczkę niby to „Śladami Mickiewicza na Krymie”. Ha, ha, ha! Wiadomo, kto był na Krymie i wiadomo, co teraz tam jest. A wojna krymska?
Na tym Krymie całowałem się z jedną Moskwianką. Mogła mnie zarazić uczuciem. Także poił nas winem jeden książę azerski, zresztą partyjny, bo u nich w rodzinie jest podział na tych, co we władzy, i tych, co w opozycji. Może się w nim zakochałem? Może coś podpisałem? Że nasze dzieci będą bolszewikami?
Co prawda, pojąc mnie winem i nucąc Ogińskiego „Pożegnanie Ojczyzny”, ów książę mówił: „my, małe narody, musimy się trzymać razem przeciw temu wielkiemu z północy.” Chyba nie miał Szwecji na myśli?
Potem poznałem Andrzeja Drawicza, świetnego faceta (oni tam mają takich, i u nas też mają). Łysy bardziej od Lenina, rozumiecie? Potem… a zresztą po co ja to piszę? Służby też muszą coś same wyniuchać.
Na zakończenie przypomnę Państwu i sobie śliczny wierszyk Gałczyńskiego:
|
Pięć donosów
I
"Donoszę, panie naczelniku,
że w naszym mieście jest pięć wdów
po gienierałach armii carskiej
i że to się zaczęło znów:
Czyli że, jak w poprzednim liście
donieść miał zaszczyt Gwóźdź, mój zięć,
ledwo na niebie księżyc błyśnie,
gra w pięciu domach gitar pięć.
Gitary są własnością mężczyzn,
których nazwiska będę znał -
i spać nie możem, tak się męczym,
bo słychać wciąż: »Razbiej bakał!«
Potem rydzyki, grzybki, zrazy
żre każda piękność z gachem swym
i łupią pięć do ośmiu razy,
że aż się nogi chwieją im.
Jeśli tak wszystko zacznie chwiać się
w tej biednej Polsce - ładny kwiat!
wtedy rozbiory, panie bracie,
i święta racja: Saisonstaat -
0 czym poufnie i bez krzyku
donoszę, panie naczelniku".
II
"Donoszę, panie naczelniku,
że w naszym mieście student Bresz
czesze się bardzo ekscentrycznie,
przedziałek z tyłu robiąc też.
Wszyscy się u nas czeszą podług
stołecznych życzeń, od iks lat,
a tylko Bresz ma manię podłą
być takim czymś na własny ład.
Kiedy na Obchód Konstytucji
sam pan starosta zjedzie z Płaz,
Bresz głowy tył pokazać musi,
w zamęt wprawiając karność mas.
Starosta, według świętych reguł
na jeżą, wznosi: »Hip-hurraa!«
A Bresz, on stoi zawsze z brzegu
i tym przedziałkiem naród dźga.
I coraz więcej, widzę, ludzi
zaczyna czesać się jak Bresz:
Bortkiewicz, Durski, Bigda, Cudzik,
Hopla-Konecki i de Wesz...
0 trądzie wśród akademików
donoszę, panie naczelniku".
i.t.d. (są jeszcze trzy kolejne donosy)