Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
01/07/2014 - 09:00

Po co Sądecczyźnie lotniska? Głos zabrał Martinoff z Londynu

Przed tygodniem nasz Czytelnik, pan Marek, przesłał do redakcji Sądeczanina list, w którym krytycznie odnosi się do planów budowy bądź rozbudowy lotnisk w Starym Sączu i Łososinie Dolnej. Dziś kolejna przemyślenia w tym temacie. Tym razem prosto z Londynu, bo ich autorem jest słynny bloger Martinoff. Zgadzacie się z nim? Zachęcamy do komentowania i nadsyłania opinii na nasz adres e-mail. Najciekawsze wypowiedzi opublikujemy.
”W ubiegły piątek pojawił się na portalu Sadeczanin.info list od czytelnika, podpisującego się jako Marek, w którym autor wymienił negatywne skutki budowy lotniska w Starym Sączu.
Wprawdzie wielka szkoda, że pan Marek nie podał źródła z jakiego czerpie swoją wiedzę na ten temat, szczególnie kiedy podaje, że na obszarze kilkudziesięciu! kilometrów od lotniska znacząco pogorszy się komfort życia mieszkańców.
Otóż taki argument może dowodzić nieznajomości dokładnych planów budowy lotniska.
Plan, którego autorem jest były burmistrz Starego Sącza Marian Cycoń, nie przewiduje budowy lotniska dla dużych samolotów przewożących pasażerów na obszarze europejskim.
Plan budowy lotniska w Starym Sączu przewiduje budowę lotniska dla małych samolotów pasażerskich, często jednoosobowych, którymi lataliby przede wszystkim zamożni turyści. Nie od dziś wiadomo, że zamożny turysta z punktu widzenia ekonomii, jest więcej wart niż kilku innych, mniej zamożnych, bo ten zamożny zostawia więcej pieniędzy w regionie, w którym wypoczywa.
Po drugie dobrze by było, jeśli pan Marek chce być traktowany poważnie, żeby przytoczył jakieś badania, z których by wynikało, że budowa lotniska obniża wartości nieruchomości w jego okolicy. Dotychczasowe obserwacje wskazują bowiem na coś innego. To w okolicach lotnisk ceny nieruchomości rosną, bo są bardziej konkurencyjne niż inne, oddalone od centr transportowych. W Polsce ceny nieruchomości wokół jakichkolwiek inwestycji związanych z transportem, rosną, a nie spadają. Przykładów takich jest bez liku.
Ze swej strony pan Marek ma racje kiedy wskazuje, że ruch pasażerski trzeba zostawić wielkim aglomeracjom. Przykład lotniska w Radomiu tego dowodzi. Otóż mieszkańcy Radomia mając 100 km do największego lotniska w Polsce wolą z niego korzystać niż z lotniska w swoim mieście z prostych względów. Okęcie zapewni im nieporównywalnie większą ofertę lotów niż Radom.
Tylko jeszcze raz powtarzam, lotnisko w Starym Sączu nie ma być takim jak te w Radomiu. Lotnisko w Starym Sączu ma być przeznaczone dla małych samolotów, a nie dużych. Hałas, o którym pisze pan Marek nie będzie takim utrudnieniem.
Jest wielce prawdopodobne, że lotnisko w Starym Sączu będzie przyjmowało kilka małych samolotów dziennie i to tylko w sezonie. W pozostałych okresach prawdopodobnie nie wyląduje tam żaden samolot.
Mogę nawet posunąć się do stwierdzenia, że pociąg Cracovia, który kiedyś jeździł z Krakowa do Budapesztu i ok 2 w nocy przejeżdżał przez most kolejowym na Popradzie robił większy hałas niż samoloty, które teraz będą lądowały na lotnisku w Starym Sączu.

I choćby ze względu na koszty, które w Radomiu wyniosły 250 mln złotych, a w Starym Sączu planuje się na wydać na lotnisko 150 mln, lotniska te nie są podobne do siebie.
Problem z lotniskiem w Starym Sączu nie jest taki, budować czy nie ze względu na hałas. Ale problem jest gdzie indziej i postaram się to uwypuklić.
Debata publiczna na Sądecczyźnie w sprawie lotniska w Starym Sączu powinna dotyczyć tego czy powinniśmy wydawać publiczne pieniądze na budowę lotniska, z którego korzystać będą głównie zamożni ludzie. Innymi słowy, w uproszczeniu, czy biedni z publicznych pieniędzy powinni budować lotnisko dla bogatych.
Odpowiedź na to pytanie wbrew pozorom nie jest taka prosta. Oczywiście biedni nie powinni budować bogatym, tylko w tym przypadku mamy tak, że jeśli bogaci będą w naszym regionie wypoczywać, to będą też korzystać z tego inni. Jak właściciele hoteli, szczególnie tych drogich, prestiżowych, właściciele restauracji, aqua-parków i innych parków rozrywki.
Ale to nie wszystko. Na pierwszy rzut oka widać, że pieniądze które by ci bogaci zostawili w regionie nie szybko spłacą lotnisko. Ale jest jeszcze tak, że tam gdzie bogaci i znani jeżdżą na wczasy tam jeżdżą też inni Tak więc lotnisko przyciągnie do naszego regionu zamożnych turystów oraz celebrytów, a za nimi też i inne mniej znane i mniej zamożne osoby, które nie będą korzystały z lotniska. Ale będą do naszego regionu przyjeżdżały ze względu na te osoby, które z lotniska korzystają. Krynica jak nic potrzebuje drugiego Kiepurę, który w obecnych czasach i realiach rozsławi to uzdrowisko. Być może ten nowy Kiepura trafi tu przez lotnisko w Starym Sączu. A w każdym bądź razie są na to duże szanse.

Druga sprawa to współczesne realia ekonomiczne i polityczne kraju oraz wyznaczenie w nich swoich celów i priorytetów.
Ja osobiście należę do zwolenników, że największym priorytetem dla naszego regionu powinna być budowa kolei Podłęże- Piekiełko. Tylko, że realia są następujące. Koszt takiej linii kolejowej to od 5 miliardów złotych ( jak twierdzi Kogut) do 35 ( jak twierdzi i chyba przesadza Czerwiński). Realia są takie kto nam da takie pieniądze?


Kilka miesięcy temu Gazeta Wyborcza opublikowała dane, z których wynikało, że najwięcej dotacji unijnych na infrastrukturę płynie do Gdańska i w drugiej kolejności do Wrocławia. Kraków wypada słabiej w tym rankingi i czuje się bardzo pominięty przy podziale tortu. Co z tego wynika? Ano to, że Kraków musi walczyć o kasę z innymi dużymi ośrodkami miejskimi w kraju i nie będzie patrzył na Nowy Sącz i jego potrzeby i nie będzie nas w tym wspierał, bo on patrzy na inne duże miasta. Dla Krakowa ważniejsza będzie budowa kolejnej opery czy filharmonii niż budowa drogi gdzieś pod Nowym Sączem. A Nowy Sącz jest jaki jest, czyli leży gdzieś na prowincji z dala od głównych szlaków komunikacyjnych. I jest stały politycznie, zawsze wygrywa tutaj partia patriotyczno-prawicowa. Zatem politycy z innych opcji nawet nie myślą o tym, żeby jakoś "wkupić" się w łaskę tutejszych wyborców i czymś ich "przekupić.
Trzymając się tych realiów, żeby na Sądecczyźnie powstały potrzebne nam inwestycje, to chyba premier musiałby stąd pochodzić.

Zatem moje rozumowanie jest następujące. Skoro linia kolejowa Podłęże- Piekiełko jest gdzieś do realizacji w dalszym horyzoncie czasowym , a droga Brzesko - Nowy Sącz w jeszcze dalszym, to być może powinno się skupić lobbing naszych lokalnych polityków na lotnisku w Starym Sączu. Skoro nie mamy szans na miliardy na kolej i drogę, to może chociaż wywalczymy lotnisko za parędziesiąt milionów, bowiem w przeciwnym razie zostaniemy z niczym!
Skończy się unijny budżet na lata 2014-2020, czyli prawdopodobnie ostatni budżet, z którego płyną dotacje dla Polski na infrastrukturę i okaże się, że wybudujmy tylko obwodnice zachodnią Nowego Sącza. Czyli coś co powinno być wybudowane dużo wcześniej, ale ze względów na błędy naszych polityków nie zostało jeszcze wybudowane. I stanowczo jest to za mało żeby myśleć o rozwoju regionu.


To są według mnie zagadnienie o jakich powinniśmy dyskutować w trakcie debaty o lotnisku. Ja się bowiem nie podejmuje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy napływ nowych turystów zrównoważy wydatki na lotnisko. Tutaj trzeba powołać się na fachową wiedzę ekspertów z wielu dziedzin.
Natomiast jeśli chodzi o kształtowanie się priorytetów i wyznaczanie celów dla Sądecczyzny, to każdy się może wypowiedzieć, bo każdy będzie głosował w wyborach i wybierał polityków, którzy te cele będą realizować, za nasze pieniądze. Czy jest na Sądecczyźnie możliwe takie ponadpartyjne porozumienie w sprawie inwestycji? W obecnej sytuacji szczerze w to wątpię. Przykład Paktu dla Sądecczyzny temu dowodzi, kiedy pomysł na rozwój regionu jednego polityka z PO spotkał się z największą krytyką ze strony innego polityka z tej samej partii. Ale na szczęście wkrótce są wybory.
Sęk w tym, żeby mądrze wybierać, a nie dać się nabrać na obietnice. W przeciwnym razie nadal będziemy mieć przed wyborami wysyp nierealnych pomysłów. Sorry czy to przez klimat, ale jeśli w Krynicy chcą wybudować obwodnicę miasta z tunelem, tor saneczkowy, skocznie narciarską i aquapark wodny, to myślę że nawet jakby z Krynicy był premier i prezydent państwa, to tych planów nie udało by się zrealizować. Potrzebne jest współdziałanie polityków i określenie realnych celów, jakie możemy zrealizować i jakie powinniśmy zrealizować dla naszego regionu. Podkreślam realnych celów, a nie kolejny konkurs z pomysłami. Jeśli sama Krynica ma takie pomysły na rozwój, to co dopiero mówić o Nowym Sączu, gdzie te potrzeby są jeszcze wiesze. Poczucie realizmu każe się zapytać skąd na to wszystko zdobyć pieniądze.

Choć z drugiej strony dobrze, że w Krynicy w ogóle mają jakieś pomysły, a Cycoń ma wizje rozwoju swojego Bryjowa. Bowiem zdaje się, że w Nowym Sączu takiej wizji nie ma i jest odbijanie się od pomysłu do pomysłu. Przez laty Nowak mówił o moście na Dunajcu w okolicach Piramowicza, a teraz o Węgierskiej-bis. A pomysły Powałki o budowie rollercoastera są jeszcze bardziej absurdalne niż te z Krynicy.”

***
Czytajcie też: Pan Marek: List do redakcji: Na Sądecczyźnie nie potrzeba lotnisk?

***
Piszcie na adres: [email protected]
***
oprac. BOS
Fot: BOS
 






Dziękujemy za przesłanie błędu