Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
16/05/2015 - 16:14

Martinoff z Londynu: Ściąga dla panelistów debaty Sądeczanina

Na najbliższy wtorek telewizja Sądeczanin zapowiada debatę prezydencką, która ma odbyć się w studiu w Marcinkowicach. Niestety, zaczynając od listy zaproszonych do debaty gości, rozmowa nie zapowiada się na wysokim poziomie. Ponieważ zaproszeni gości w swojej dotychczasowej działalności politycznej bardzo mało, żeby nie powiedzieć, że wcale, nie wypowiadali się w sprawach, które są domeną prezydenta RP.
Zarówno posłowie Janczyk jak i Czerwiński dotychczas byli skupieni na wąskich kwestiach i w swoich partiach nie pełnili najbardziej eksponowanych ról. Poseł Janczyk zajmował się głównie sprawami ekonomicznymi i prawem bankowym. Natomiast poseł Czerwiński poza tłumaczeniem się z wpadek PO i odwracania kota ogonem, przez 7 lat zajmował się tworzeniem ustaw regulujących wydobycie gazu z łupków. Raczej z mizernym skutkiem, bo ustawa, ani nie przyspieszyła wydobycia tego gazu, ani eksperci nie są nią zachwyceni.

Z kolei marszałek Sowa i radny wojewódzki Kozłowski, to politycy szczebla regionalnego i istnieje uzasadniona obawa, że udział tych panów w debacie prezydenckiej skupi się na słownej przepychance pod tytułem dlaczego Sądecczyzna jest pomijana przez władze wojewódzkie w Krakowie przy rozdawaniu pieniędzy. Nawet najmniej zorientowany w polityce człowiek musi przyznać, że to nijak się ma do wyborów prezydenta kraju. Sorry, mieszkańcy Sądecczyzny z pewnością mają dużo pytań do marszałka Sowy, ale nie sadzę, aby powinno się je zadawać podczas debaty prezydenckiej.


Niemniej jednak lepszy rydz niż nic. Aby trochę pomóc w ukierunkowaniu tej debaty na istotne sprawy przedstawię najważniejsze moim zdaniem zagadnienia na jakie powinni odpowiedzieć podczas debaty szanowni goście. Mieszkańcy Sądecczyzny mają wiele problemów i pytań szczególnie do marszałka Sowy, to jednak Polska w najbliższym czasie musi odpowiedzieć na szereg nowych wyzwań, z którymi dotychczas nie mieliśmy do czynienia, lub które bagatelizowaliśmy. Oto te zagadnienia, które mam nadzieje zostaną poruszone podczas debaty:

1. Co powinien zrobić przyszły prezydent w sprawie Ukrainy? Izba Reprezentantów USA przyjęła właśnie uchwalę mówiącą o uzbrojeniu Ukrainy w śmiercionośną broń ( broń nowoczesna i ofensywną o dużej sile rażenia) na kwotę 300 milionów dolarów. Czy Polska nadal powinna wspierać obecny rząd Ukrainy i stać w pierwszym szeregu poparcia? Czy powinna stać z boku i czekać na rozwój sytuacji? Czy Polskie elity powinny nadal kierować się tak zwaną wyższą racją stanu (dla mnie to nie jest wyższa racja stanu, jak to uzasadniają zwolennicy tej teorii) i mówić, że nie możemy naciskać na Ukrainę w sprawie przeprosin za Rzeź na Wołyniu, ponieważ państwo ukraińskie znajduje się w trudnej sytuacji. Czy odwrotnie, widząc trudną sytuację Ukrainy powinniśmy maksymalnie naciskać na nich, aby uzyskać jak największe ustępstwa z ich strony.

2. Kolejna ważna sprawa. Doszło do przecieków, które sugerują, że Rosja może szykować atak na słaby punkt NATO. W tym kontekście wymieniane są kraje bałtyckie. Od razu powiem, że z militarnego punktu widzenia nie ma najmniejszych szans na obronę państw bałtyckich ze strony NATO. Państwa bałtyckie mogą być tylko odbite przez siły NATO, jeśli zostaną zaatakowane. A to oznacza eskalacje konfliktu. I jak powinna zachować się w tej sytuacji Polska? Czy powinniśmy być tymi pierwszymi, którzy pójdą na pomoc Litwie? Czy czekać na Amerykanów?

Dla osób mnie zorientowanych w geopolityce wyjaśnię, że 90% potencjału wojskowego NATO, to siły USA. A obecna strategia obronna Rosji dopuszcza użycie broni atomowej w konflikcie przez ten kraj jako pierwszy. Co to oznacza? To oznacza, że jeśli Rosja zdecydowałaby się na "sprawdzenie NATO", czyli uderzenie na słaby punkt Sojuszu, aby się przekonać jak zareaguje cały Sojusz, to jednocześnie Rosja zastrzega sobie prawo użycia broni atomowej jako pierwsza. Oczywiście mówimy tutaj o tak zwanych mini-atomówkach, czyli nie rakietach z ładunkiem jądrowym, które niszczą całe miasta, ale mini ładunki jądrowe, które niszczą wybrane strategiczne cele...i jednocześnie pokazują jak bardzo kraj, który zastosował mini-atomówkę, jest zdeterminowany do osiągnięcia swoich celów.
Jeśli bowiem Rosja chce sprawdzić NATO i uderzy na kraje bałtyckie, to kluczowa jest tutaj postawa Polski. To Polska może podnieść sprawę uderzenia na forum NATO i domagać się realizacji 5. punktu Traktatu mówiącego o udzieleniu pomocy zaatakowanemu krajowi przez inne kraje Sojuszu. Putin, aż tak głupi nie jest, żeby zaatakował kraje bałtyckie oficjalnie, ale zrobi to tak, żeby prawnicy na świecie głowili się i troili, czy to był atak na kraj NATO, czy nie. Niedawno mieliśmy tego próbkę, gdy rosyjskie okręty zablokowały budowę światłowodu między Szwecją i Litwą. W normalnych warunkach takie działania odczytywane są jak atak na suwerenność gospodarczą danego kraju i są powodem do wypowiedzenia wojny.

Kluczowa jest tutaj postawa Polski, która tym samym naraża się na pierwsze uderzenie ostrzegawcze ze strony Rosji. To własnie zastosowanie mini-atomówki na Polskę, czy wobec siły polskich na Litwie, gdyby poszły na pomoc, będzie pokazem ze strony Rosji dla innych krajów NATO, szczególnie dla USA: nie wtrącajcie się, my zabierzemy co nasze, a wy róbcie swoje w innych częściach świata. Polaczki znowu podskakują i nie warto ginąc za Gdańsk i jedną mini-atomówkę, gdy własnie teraz wasze siły będą potrzebne w Zatoce Perskiej.

Innymi słowy: Polska powinna sobie w najbliższym czasie odpowiedzieć na pytanie, gdzie jest nasza ostatnia linia obronny, niebędąca granicą Polski, której przekroczenie powinno skutkować interwencją zbrojną Polski.

3. Rozszerzając dwa pierwsze punkty, podczas debaty powinny zostać poruszone związane z tymi kwestie, między innymi takie jak: czy powinniśmy więcej przeznaczać pieniędzy na wojsko? Jeśli tak, to ile procent PKB? Czy powinniśmy powrócić do obowiązkowej służby wojskowej dla każdego? Jeśli tak, to jak miałaby ona wyglądać? Czy tak jak było wcześniej, że poborowych z południa Polski kierowano do jednostek wojskowych na północy kraju, aby w razie czego nie mieli oporów z tłumieniu demonstracji i strajków? Czy raczej powinniśmy się skupić podczas szkolenia na obronie terytorialnej, gdzie odbywający służbę żołnierz nabywa umiejętności czysto wojskowe i poznaje swój teren, aby w razie konfliktu mógł pełnić rolę wspomagającą dla żołnierzy zawodowych i tworzyć dla nich zaplecze. A w razie ostateczności, aby mógł budować struktury państwa podziemnego, na terenie który zna.

4. Nie mniej ważne jest sprawa emigrantów z Afryki. Jak Polska powinna zareagować na żądania Unii Europejskiej w sprawie przyjęcia emigrantów? Czy powinniśmy stać się krajem multi-kulturalnym?

To są moim zdaniem najważniejsze sprawy przed jakimi powinni stanąć Polacy i odpowiedzieć sobie na te pytania podczas wyborów prezydenta kraju. Są oczywiście jeszcze inne, równie ważne sprawy. Za dwa lata odbędzie się referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jeśli do tego czasu Grecja nie opuści Unii, lub przynajmniej strefy euro, to z pewnością Unia Europejska jaką znamy teraz nie będzie już istniała pod koniec kadencji prezydenta, którego właśnie teraz wybieramy. Jak sobie z tym poradzi przyszły prezydent Polski?

Powyższe zagadnienia są kluczowe dla państwa polskiego i odpowiedzi na te pytania będą miały kolosalne znaczenie dla naszego kraju przez długie lata. I mam nadzieje, że uczestnicy debaty poruszą te kwestie, a nie będą skupiać się na drodze do Brzeska, albo na pomocy dla "frankowiczów".

Martinoff z Londynu

**
„Martinoff” to pseudonim Marcina Kościsza, młodego mieszkańca Biegonic, przebywającego na saksach w Londynie, skąd bacznie śledzi sytuację w rodzinnym mieście i w Warszawie. Bloger publikuje m.in. w portalu Salon24.pl.







Dziękujemy za przesłanie błędu